sobota, 7 lutego 2015

Tarragona

Z Barcelony ruszyliśmy na stację metra Passeig de Gracia, gdzie krzyżują się różne linie metra oraz kolei. Okazało się, ku naszemu zdziwieniu, że nie trafiliśmy na kasy biletowe tylko automaty. Mieliśmy dosłownie chwilę do przyjazdu pociągu, a automat nie przyjmował gotówki. Na szczęście zwykła karta do bankomatu zadziałała i wpadliśmy do wagonu w ostatniej chwili. Bez problemu i nawet całkiem szybko dotarliśmy do celu.

Nie mieliśmy noclegu, więc kierując się na oko mapą z przewodnika Pascala doczłapaliśmy się do Informacji Turystycznej. Pani ograniczyła się tylko do dania nam folderu z danymi różnych hoteli i hosteli. My z bagażami, upoceni od upału i drogi z dworca (jest on na samym końcu Tarragony, dużo poniżej centrum, więc trzeba pokonać trochę schodów) nie mieliśmy ochoty biegać od miejsca do miejsca pytając się o wolny pokój. Skierowaliśmy się więc do hostelu, który mijaliśmy idąc do Informacji. Miejsce się dla nas znalazło, choć trochę trudno nam było się dogadać (pani z recepcji mówiła po hiszpańsku i rosyjsku). Miejsce zabawne, bo budynek wąski zaraz przy placu. Pokój mieliśmy nad barem, ale wieczorem było całkiem spokojnie:)
Spacer po Tarragonie zaczęliśmy od ponownej wspinaczki po schodach w stronę starówki i katedry:
 Po tłumie turystów w Barcelonie, tu zaskoczył nas spokój. Życie mieszkańców płynie sobie spokojnie, nieśpiesznie, w sąsiedztwie zabytków. Robiąc przerwę na wodę pod muzeum archeologicznym trafiliśmy na grupę przedszkolaków, która na placu, pod czujnym okiem pań przedszkolanek, bawiła się w "liska". Dzieci chowały się i przeskakiwały przez fragmentu murów, taki lokalny plac zabaw:)

Po odpoczynku skierowaliśmy się na szlak pozostałości rzymskich ruin. Zaczęliśmy od Forum Kolonii (najbardziej oddalona część od centrum, nie tak łatwo bez mapy było odszukać). Wykupiliśmy sobie bilet łączony do 6 obiektów, a pani z kasy starała nam się po hiszpańsku i na migi wytłumaczyć jak odszukać następne miejsca ;)
Forum położone jest wysoko na placu pośrodku niskich kamienic. Mieszkańcy mogą sobie pić poranną kawę na balkonie z widokiem na ruiny.


 Następnie skierowaliśmy się w stronę murów. Spacer był bardzo przyjemny, gdyż trasa gęsto obsadzona jest różnymi roślinami dającymi schronienie przed upałem.


Dalej udaliśmy się w stronę cyrku, gdzie warto zajrzeć do tuneli ukrytych pod ruinami:
Idąc w górę Passeig de Sant Antoni można podziwiać przepiękne widoki. Aż zachciało nam się iść na plażę;)








Późnym popołudniem postanowiliśmy odpocząć i sprawdzić jaka plaża jest w Tarragonie. Po drodze zwiedziliśmy amfiteatr (ma wspaniałe położenie-tuż nad morzem), a następnie skierowaliśmy się w kierunku wody. Wzdłuż plaży biegnie linia kolejowa, więc kawałek trzeba przejść do kładki na plażę. A morze? Czyste (niesamowity kolor wody), ciepłe i o dziwo mało osób.

Wieczorem poszliśmy się przejść główną promenadą - Rambla Nova, gdzie dotarliśmy do rzeźby przedstawiającej "casstelersów" - wieżę z ludzi.
A na koniec dnia pan hindus z małego sklepiku zaskoczył nas znajomością polskiego. Przysłuchał się naszej dyskusji przy lodówce, a następnie zabłysnął kilkoma zwrotami w stylu "jak się czujesz?". Radość jego była ogromna, gdy zobaczył nasze wielkie zaskoczenie. Pochwalił się też znajomością geografii wymieniając kilka miast. Łodzi niestety nie kojarzył, ale zapamiętał że w centrum.

Info praktyczne:
  • bilet Barcelona-Tarragona (RENFE express) - 8,05 euro (osoba), czas przejazdu około 1h (Ida-w jedną stronę)
  • bilet łączony do 6 miejsc w Tarragonie 11,05 euro (osoba)
  • przewodnik  Pascala po Hiszpanii
Nocleg
Hostel Noria (49 euro za pokój)
  • świetna lokalizacja (przy Placa de la Font)
  • wystrój ok (bez rewelacji)
  • miła obsługa, ale nie mówi po angielsku (hiszpański, rosyjski)
  • recepcja jest w barze
  • w budynku kawiarnia, więc dla niektórych może być głośno
  • brak klimatyzacji