poniedziałek, 19 sierpnia 2013

Austria-Włochy 2013 - Dzień drugi - Salzburg cd.

Od wczesnego poranka ruszyliśmy zwiedzać miasto. 

Tym razem postanowiliśmy do miasta iść piechotą - jest na prawdę blisko, a po drodze można zjeść śniadanie w McDonaldzie na przeciwko kempingu - obsługa kiepsko mówiła po angielsku ;)

 Rozpoczęliśmy od spaceru po wzgórzach Mönchsberg górujących nad starówką. Weszliśmy na trasę od ulicy Augustinergasse, minęliśmy mury obronne i wkroczyliśmy w przyjemną zacienioną drogę (było to ogromnym plusem z powodu panującego upału).

Trasa ma kilka pięknych punktów panoramicznych.
Po drodze mijaliśmy Muzeum Sztuki Nowoczesnej – z wątpliwej urody rzeźbą na dziedzińcu (nam kojarzyła się jednoznacznie). 


Jest też luksusowa restauracja. My jednak woleliśmy w spokoju odpocząć w cieniu drzew pokrzepiając się wodą.. Trasa doprowadza aż pod Hohensalzburg (monumentalnej twierdzy biskupiej)
Może będziemy żałować, ale nie pokusiliśmy się na zwiedzanie twierdzy (wstęp 11 euro). Zeszliśmy na starówkę. Po drodze na Festungsgasse zajrzeliśmy na mały klimatyczny cmentarz z niesamowitymi katakumbami wykutymi w skale przy Peterskirche.
Obeszliśmy również Residenz (pałac biskupi) z Residenzbrunnen (podobno największą barokową fontanną w środkowej Europie). Niestety plac wydaje się nieco pusty, zaś fontanna, lekko przytłaczająca - nie oczarowała nas.
Dość szybko minęliśmy też dom Mozarta przy Getreidegasse (ogromny tłum turystów – zwłaszcza azjatyckich)
Skierowaliśmy się na drugą stronę rzeki Salzach w kierunku kościoła św. Sebastiana. Interesował nas cmentarz znajdujący się za kościołem, gdzie pochowana została rodzina Mozarta. Pośrodku niewielkiego cmentarza mauzoleum arcybiskupa (podobno Dietriecha), które wyłożone jest w środku płytkami majolikowymi (dopiero w domu sprawdziliśmy o co chodzi ;) ).
Dopadało nas zmęczenie, do tego woda się kończyła, a że była niedziela sklepy były pozamykane... Jednak bardzo chcieliśmy wejść na jeszcze jedno wzgórze, gdzie znajduje się klasztor Kapucynów. Nie łatwo było znaleźć drogę... Przy Imbergstrasse między kamienicami ujrzeliśmy schody wysoko pnące się w górę. Postanowiliśmy zaryzykować i ruszyliśmy w górę (musieliśmy co chwilę robić przerwy – w ukropie, już bez wody, dość ciężko przychodził nam każdy stopień).


 Jednak na szczęście trasa zaprowadziła nas tam gdzie chcieliśmy. Spod klasztoru rozpościera się piękna panorama miasta.
Gdy zeszliśmy do centrum odkryliśmy mikro sklepik, gdzie dosłownie rzuciliśmy się na lodówkę z wodą (cena również rzuciła nas na kolana, ale trudno). Płyn postawił nas na nogi i trochę powłócząc nogami zajrzeliśmy jeszcze raz do ogrodów Mirabell gdzie odkryliśmy śmieszne rzeźby karłów.

Po drodze udało nam się jeszcze załapać na całkiem dobre lody i doczłapaliśmy się na kemping. Niestety było jeszcze przed 18 i wokół namiotu nie mogliśmy liczyć na cień. Jednak pod samochodem sąsiadów dało radę przeleżeć do zachodu słońca.
A na koniec dnia skusiliśmy się na przysmak austriacki, który zewsząd reklamuje sam Mozart – mozartkugeln (pralinka pistacjowa).

Info praktyczne:
Hohensalzburg 11 euro
piwo na kempingu stiegl 2 euro
mozartkugeln 0,50 euro
kebab 3,40 euro

2 komentarze:

  1. Obowiązkowy punkt każdej wycieczki czyli McDonald zaliczony :) Piękne miasteczko, warto się tam wybrać choćby dla tych pralinek z Mozartem

    OdpowiedzUsuń
  2. Proszę paaaniii? A ta rzeźba na dziedzińcu to jest kupaaa? :P
    Fajnie się podróżuje z wami, choćby tylko przez komputer...

    OdpowiedzUsuń