Kolejny
dzień i kolejna intensywna wycieczka – tym razem Watykan. Dojazd
podobnie jak dnia poprzedniego – metro. Tym razem czuliśmy się
już bardziej normalnie, nawet nie napadł na nas nikt :P To co
pamiętamy z Watykanu to gigantyczna kolejka do muzeów Watykańskich.
Nie przesadzamy. Mieliśmy wrażenie, że kolejka obejmowała cały
Watykan dookoła. W skwarze, wzdłuż murów posuwaliśmy się w
ślimaczym tempie. W międzyczasie pod prąd przesuwały się grupy
żebrzących rumuńskich kobiet z dziećmi. Gdy dotarliśmy do celu,
dość szczegółowo zostaliśmy przeszukani przez ochronę,
przeszliśmy przez bramki i wreszcie mogliśmy zacząć zwiedzanie.
Oczywiście z przewodnikiem, który okrył przed nami tą niesamowitą
kopalnię skarbów.
Tłum również był. Ale trudno, staraliśmy się
zapamiętać ile się dało(zdjęć nadal mało). Zachwyt
gigantyczny. Znowu czuliśmy się przytłoczeni tym co widzieliśmy i
ogromem informacji płynącymi ze słuchawek.
Na
koniec zwiedzania Watykanu odwiedziliśmy Bazylikę św. Piotra.
Oczywiście Pieta Michała Anioła otoczona była dla odmiany tłumem
turystów. Ogrom, przepych.
Ciekawe
wrażenie robią zmumifikowane ciała papieży widoczne pod posadzką
bazyliki.
Po
zwiedzaniu Watykanu nie skorzystaliśmy z opcji „wieczór rzymski”
i na własną rękę pospacerowaliśmy uliczkami Rzymu, a konkretnie
dzielnicy Borgo. Przyjrzeliśmy się pięknym kamienicom,
sentymentalnym zaułkom, zdążyliśmy okrążyć zamek św. Anioła.
Odkryliśmy nawet mały market, gdzie woda i owoce (pyszne z resztą)
miały ceny normalne i nie powodowały nagłego ataku rozpaczy, a w
sklepie sprzedawano rzeczy kupowane przez prawdziwych Włochów a nie
turystów – zapamiętałem kilka rodzajów świeżego pesto na
wagę, świeże oliwki. Udało nam się cało i zdrowo wrócić
metrem do parkingu a wieczorem odpocząć w hotelu.
Powrót
autokarem do hotelu był dość ciężki, ponieważ zdecydowana
większość wycieczki poszła na „wieczór rzymski”, czyli,
mówiąc krótko, ochlej i wyżerkę ;) Mieliśmy zatem możliwość
posłuchać przebojów włoskiej piosenki w wykonaniu
wycieczkowiczów...
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz