Zapoznanie
z grupą powoli następowało, choć nie da się ukryć woleliśmy
raczej nie integrować się zbytnio. Było to trudne zwłaszcza
podczas posiłków – stoliki zazwyczaj były czteroosobowe. Jak się
dało dosiadaliśmy się do tych mniej gadających i mających
najmniejsze pretensje do wszystkich osób. Nie zawsze się to
udawało..niestety..co zrobić uroki wycieczki zorganizowanej.
Następnego
dnia po kawie podanej przez (laboga!) młodego kelnera w podartych
spodniach (fakt ten został zauważony przez panie z naszego
wspólnego stolika) ruszyliśmy zwiedzać Florencję. Tu schemat się
powtórzył – słuchawki, odbiorniki, ostrzeżenia, przewodnik,
tempo.
Florencja zdążyła nas zachwycić i przytłoczyć budowlami,
katedrą, rzeźbami, przepychem oraz ilością niesamowicie ciekawych
informacji (których następnego już dnia w dużej części nie
pamiętaliśmy).
Pamiętamy niesamowitą Katedrę Santa Maria del
Fiore, która wciśnięta między pięknymi kamienicami widoczna już
była z daleka. Była tak ogromna, że nie dało się objąć w
kadrze :P
W pamięci została nam również cudna panorama miasta z
Piazzale Michelangelo. Nie będziemy tu się rozpisywać nad
mnogością zabytków, gdyż można doczytać to z każdego lepszego
przewodnika. Po dniu pełnym kulturalnych wrażeń dojechaliśmy w
okolice Rzymu, gdzie czekał na nas kolejny nocleg-również całkiem
przyjemny (w miejscowości kojarzącej nam się z Ciechocinkiem).
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz